Dyskretne, sprytne, bezwzględne i precyzyjne - niczym szpieg ze słynnej powieści Kena Folletta.
Agentki, które pracowały dla polskiego - ale też brytyjskiego lub hitlerowskiego - wywiadu; rodowite Polki i kobiety, dla których Polska stała się nową ojczyzną. Arystokratki, żony dyplomatów, córki przedsiębiorców, troskliwe panie domu i przedwojenne feministki, dojrzałe opiekuńcze matki i nastolatki, którym ledwo starczało siły, by przeładować pistolet. W czasie drugiej wojny światowej miały zdobywać i dostarczać w odpowiednie ręce informacje, od których zależał los setek tysięcy ludzi. Zostały szpiegami z pobudek patriotycznych i wewnętrznej potrzeby, a czasem przez przypadek, wrodzoną naiwność lub ślepą miłość. Nie oczekiwały za swoje dokonania nagród, i wyróżnienia rzeczywiście je omijały. Podejmując się misji decydujących o losach świata, ginęły lub - w najlepszym razie - skazywano je na zapomnienie. Te, które ocalały, czekała po wojnie cela w więzieniu UB lub ciężki los na emigracji. Halina Szymańska przekazywała aliantom informacje wprost ze sztabu generalnego Wehrmachtu. Władysława Macieszyna przyczyniła się do tego, że Niemcom nie powiódł się projekt zniszczenia Londynu za pomocą rakiet V2. Maria Sapieżyna próbowała uświadomić Piusowi XII, że milczenie w sprawie Zagłady to wielka nieprawość. Krystyna Skarbek - "ulubiona agentka" Churchilla - została zamordowana kilka lat po wojnie, a okoliczności jej śmierci do dziś pozostają tajemnicą.
UWAGI:
Bibliogr. s. 283-[288].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Mówili o tym miejscu Sala Śmiechu i nawet wtedy, sześćdziesiąt lat temu, nikt nie wiedział, skąd się ta nazwa wzięła. - To wyglądało jak rzeźnia - powie dawny pracownik więzienia. W podłodze między słupami śmierci wyżłobiono rowek. Spływała nim krew zaraz po egzekucji i potem, gdy już po niej sprzątano. - Tu, w rogu pomieszczenia, stał worek z trocinami. Rozsypywano je w miejscu, gdzie stał skazany. Miały pochłaniać jego krew i odchody - tłumaczy i major Kowalski. Sala Śmiechu czekała na Danusię.
Sprowadzili ją do przyziemia w Centralnym Pawilonie. Korytarzem do piwnic Pawilonu Wschodniego. Skręcili, strażnik otworzył ciężkie drzwi poniemieckiego prosektorium. Teraz w lewo, kolejne drzwi. Wszyscy już czekali. - Proszę, bardzo proszę nie kazać mi powtarzać tych wyzwisk, które posypały się na dziewczynkę. - Ksiądz Marian Prusak nawet po wielu latach miał problem, by nad sobą zapanować.
UWAGI:
Bibliogr. s. 255-[256].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni