"MOSKWA WZIĘTA!". Wielka polityczna rozgrywka polskiego mocarstwa. Początki XVII wieku to czasy, gdy Rzeczpospolita budzi grozę wśród najpotężniejszych europejskich sąsiadów. Tymczasem w Rosji panuje Wielka Smuta - bezkrólewie, chaos, coraz to nowi śmiałkowie podają się za cara. W końcu dzięki polskim magnatom władzę obejmuje Dymitr Samozwaniec. Parę lat po jego śmierci rozpętuje się wojna między Rzeczpospolitą a Rosją. W 1611 roku polskie proporce łopoczą już nad Kremlem, a rosyjscy możnowładcy składają hołd królowi polskiemu, pamiętając jeszcze triumf husarii hetmana Żółkiewskiego nad armią rosyjsko-szwedzką pod Kłuszynem. Potem jednak Moskwa się buntuje, czas niepokoju i samozwańców dobiega końca... Rocznica powstania przeciw polskiemu panowaniu stała się współcześnie, w Rosji Putina, najważniejszym świętem narodowym - dla Rosjan bowiem Wielka Smuta jest tym, czym dla nas potop szwedzki. Opowieść Andrzeja Andrusiewicza o dziejach polskiej interwencji w Rosji oraz panowaniu Polaków na Kremlu przywołuje galerię barwnych postaci, historię iście bizantyjskich intryg i heroicznych starć, a dramatyzmem nie ustępuje powieściom Sienkiewicza.
UWAGI:
Na okładce: Polska interwencja w Rosji 1602-1612. Dyplomacja, samozwańcy, wojna. Bibliografia strony: 519-535. Indeks. Oznaczenia odpowiedzialności: Andrzej Andrusiewicz.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W porę, gdy kwitły kwiaty, a trawy wzbijały wysoko, moskiewski mir wywlókł ciało cara Dymitra związane powrozem. Ciągnęli je za sznur uwiązany do przyrodzenia przez wrota Spaskie na Plac Czerwony. Tam, koło Łubnego Miesta, rzucono zwłoki na podwyższenie przygotowane na zabawę. Spalonymi prochami nabito armatę i wystrzelono w stronę Rzeczypospolitej. A potem się zaczęło.
We wszystkich miastach i wioskach moskiewskiej dziedziny zaczęli pojawiać się kolejni... samozwańcy podający się za cudownie uratowanego carewicza Dymitra Iwanowicza, syna cara Iwana Groźnego i prawowitego następcę na moskiewskim tronie. A na tę szansę czekało wielu. Także lisowczycy których nazywano "diabłami" i "krwawymi psami". Niemal jak widmo zjawiali się i znikali, byli wszędzie i nigdzie, zostawiając po sobie ruiny i zgliszcza. Teraz nadszedł czas na ich "dymitriadę".
UWAGI:
Mapy na wyklejkach. Oznaczenia odpowiedzialności: Jacek Komuda ; ilustracje Hubert Czajkowski.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni